Praktyka, praktyka …
W praktyce - charakteryzuje nas (współautorów Studiów) pewne zacięcie „ewangelizacyjne” wśród „pogan”*, którzy nie
tylko uparcie nie chcą się „nawrócić”, ale jeszcze obrzucają nas obelgami.
Ta
reakcja z jednej strony nas umacnia. Zawsze to lepsze, niż obojętność. Z
drugiej, rodzi potrzebę potwierdzenia, że idziemy słuszną drogą. Myślimy … i
korygujemy. Ewentualnie. Na razie tylko korygujemy wykonanie. Nie korygujemy
podejścia. Podejście pogłębiamy.
Dlatego teraz opiszę pierwsze doświadczenia z konfrontacji
naszych idei w realu, nie w Internecie.
Po kolei.
Uczestnicy
Uczestnikami pierwszej edycji studiów byli w przeważającej
części (ponad połowa) pracownicy działów analiz i controllingu dużych,
międzynarodowych firm, znanych na całym świecie. A z tej grupy - przeważająca
część - to światowe korporacje z kapitałem europejskim, amerykańskim i
dalekowschodnim.
Z jednej strony – to trochę smutno, bo zbyt kosmopolitycznie.
Prestiżowo, ale – w tym prestiżowym towarzystwie, za mało swojsko. Jak na mój
gust. Na pocieszenie - z tych najbardziej ambitnych - nie największa – jedna
firma z kapitałem polskim. Jaskółka.
Ale ze strony drugiej – tym lepsza nasza referencja. Właśnie
oni, pracownicy międzynarodowych korporacji i ambitnych, nowoczesnych firm walczących
o rynki na całym świecie, zlecieli się, niby szpaki na dojrzałe wiśnie – na
zajęcia „MS Excel w controllingu, dla zaawansowanych”.
A na pytanie – „kto ma w pracy ten wspaniały system na
literę S albo na literę O?” - las rąk.
Na drugie pytanie: „No to czego wy tu szukacie?” – pełen
zrozumienia – śmiech. I od razu jesteśmy wśród swoich, wśród analityków i
controllerów.
Poziom kultury informatycznej wśród uczestników
Poziom wiedzy o Excelu oraz o metodach analizy biznesowej
przy użyciu tego narzędzia, sądząc z naszego, wieloletniego doświadczenia dydaktycznego
– solidnie powyżej średniej.
Jakiś uczestnik wydaje się nawet nie potrzebować żadnej nowej wiedzy o funkcjonalności Excela. Ma
braki w SQLu i czeka, aż przestaniemy nudzić o Excelu. Kilka osób potrafi zrobić standardową kwerendę.
Ktoś nawet zna coś więcej niż podstawy SQL-a i okazuje się
pomocny w debugowaniu zdania SQL, które prowadzący uparł się, żeby działało. A
nie chciało.
Percentyl 5% słuchaczy całej naszej działalności
dydaktycznej.
Mimo to, a może właśnie dlatego, błyskawicznie uzyskujemy
porozumienie z uczestnikami na gruncie naszego podejścia. Jeden z uczestników
już na pierwszej przerwie podchodzi do mnie i mówi właściwie coś szokującego.
„Ja wiem, o co panu chodzi. Pan zmierza do zorganizowania środowiska wokół Excela w optymalną architekturę”.
Dlaczego ta wypowiedź tak mnie zaszokowała? Ponieważ tematem
zajęć nie była żadna architektura. Nie puszczałem żadnych slajdów. Nie
„teoryzowałem”. Nie użyłem ani razu słowa „architektura”. Po prostu prowadziłem
zajęcia tak, żeby uczestnicy sporządzili raport uwzględniając uniwersalne
formuły, zasilane danymi. Taki raport, który będzie żył długo. Aż do zmiany
jego struktury i funkcjonalności. Aż do zmiany modelu biznesowego, który za nim
stoi.
Nowe dane i nowe wartości raportu – w odległości dwóch kliknięć.
Opinia jednego z uczestników
To wypowiedź nie pierwsza, ani pewnie nie ostatnia…
Mój rozmówca, poproszony o krótką pisemną ocenę zajęć, pisze maila.
Oto obszerne fragmenty:
„(pełnię) funkcję specjalisty ds. controllingu i analiz biznesowych. Wcześniej
realizowałem zadania, będąc odpowiedzialny za controlling grupowy. Firma (…) zatrudnia
ponad 1000 osób, (… )należy do grupy … – łącznie 10 zakładów na świecie.
(…) Uważam, że zajęcia spełniły (przynajmniej w moim przypadku) jedną
bardzo istotną funkcję – uświadomiły mnie, że architektura „bałaganu” nie jest
jedyną opcją, choć myślę, że niestety jeszcze przeważa w działach
analitycznych. Zacząłem się zastanawiać, jakie są przyczyny tak złego stanu?
Nasunęły mi się następujące odpowiedzi:
1) Brak kształcenia w takiej materii – w
większości uczymy się technik (VBA, SQL itp.), niestety sama technika bez
funkcjonowania w „optymalnym” środowisku nic nie zmieni;
2) Dane źródłowe – obserwując swoje „podwórko”
dostrzegam, że około 30% danych pochodzi ze źródeł zewnętrznych (raporty o
konkurencji, dane z artykułów branżowych, raporty organizacji zrzeszających
innych producentów itp.). (…)
3) Ludzka psychika – Pracując 4 lata w działach
analitycznych dostrzegam takie oto zachowanie: pojawiają się dane (…) źródłowe
(tzw. INPUT) oraz (…)
oczekiwania (najczęściej przełożonych, bądź
standardy grupowe) co do formy wyjściowej (tzw. OUTPUT).
Analityk (ponieważ zwykle walczy z czasem) pragnie jak najprędzej wykonać najgorszą rzecz, która rzuca go w opisane „błoto”:
Analityk (ponieważ zwykle walczy z czasem) pragnie jak najprędzej wykonać najgorszą rzecz, która rzuca go w opisane „błoto”:
Tworzy linki, przekleja, ręcznie przerabia. Efekt: straty czasu i moim
przypadku moralny kac, że chyba istnieje jakieś wyjście z tego „błota”.
Analitykowi brakuje warstwy pośredniej (może nie tak pięknej, ale bogatej w
zasoby), nazwanej przez Panów DMA;
Pamiętam moją reakcję po wyjściu z sali w
pierwszym dniu zajęć – było mi wstyd, że w tak małym stopniu wykorzystuję
sposób postępowania pokazany przez Pana. Myślę, że na dzień dzisiejszy ok. 30%
moich analiz jest realizowanych zgodnie z SOA.
Znowu zadałem sobie pytanie –
dlaczego? Przecież znam techniki (dobrze poruszam się w arkuszu, znam elementy
VBA i SQL).
Niestety prawda jest okrutna: zwykle wybieramy proste rozwiązania nie
wymagające myślenia. Działanie zgodne z SOA wymaga najpierw przemyślenia tematu
– efekty są później zdumiewające. Kojarzy mi się to z manewrem wyprzedzania na
drodze – jest on ryzykowny, najpierw musimy wykonać szereg czynności –
odpowiednio się przygotować, ale w efekcie możemy jechać szybciej, zamiast całe
życie „przeklejać” dane.
Zatem perspektywy zastosowania
architektury SOA w mojej praktyce zawodowej są ogromne. (Podkreślenie KR)
Muszę tylko potraktować to jako formę inwestycji, której na początku
zawsze ponosi się większe koszty, niż przychody. Myślę, że rozpocznę moją
przygodę od zbudowania własnych „hurtowni” danych (szczególnie w przypadku
danych zewnętrznych). Czas aby słowa: parametr, miara, słownik itd. częściej
były wypowiadane przez analityków ...
Chciałbym aby relacja 30 % SOA / 70% „błoto” była w moim przypadku
odwrotna. Uważam, że podejście SOA stanowi drogę, po której kroczą najlepsi w
branży. Z pewnością warto wkroczyć na taką drogę, zbliżając się powoli do
"optimum", o którym każdy analityk pewnie "pod skórą
czuje", że istnieje.
Dziękuje Panie Krzysztofie za wywołanie u mnie „niesmaku” do
architektury „bałaganu”.
Koniec cytatu mojego słuchacza.
Pierwsze wnioski
Nie jest to jedyna wypowiedź. Dysponuję innymi. Mam np.
jedną wypowiedź krytyczną o zajęciach (w duchu konstruktywnym :) ) osoby nie
tylko krytycznej, ale bardzo kompetentnej, w której pada jednak zdanie (zapewne
na pociechę) o naszym „nowym podejściu”.
A więc to rozstrzyga! Nasz odcisk palca, to nie pokazywanie
nawet najbardziej nieznanych skrótów klawiszowych, funkcji i funkcjonalności.
Bez tego daje się żyć. Można przecież to zawsze wyszperać w ogromnej bibliotece
excelowej. W księgarniach tradycyjnych, internetowych i w bazach wiedzy.
Nasze pierwsze doświadczenie jest takie, że im wyższy poziom wiedzy i umiejętności analizy prezentował
uczestnik, tym szybciej i pełniej doceniał nasze „nowe podejście”.
To, czego brakuje, to wizja procesu informatycznego
skonstruowanego w środowisku informatycznym – z integralnym składnikiem – Excelem.
To podejście: architektura „optymalna”, której konkretną propozycję
sformułowaliśmy i którą ćwiczymy na zajęciach - zostało zgodnie przyjęte, jako "nowe".
Myśmy tak właśnie to widzieli. Jeśli byśmy się zniechęcali
wypowiedziami recenzentów *, to nasi uczestnicy nie to, że nas uspokoili. Oni
nas zobowiązali, żeby to podejście przedstawiać, rozwijać i doskonalić.
Musimy nauczyć naszych słuchaczy nie – Excela, VBA lub SQLa.
Musimy ich nauczyć podejścia, jak organizować te i inne narzędzia i
umiejętności - w proces analizy umieszczony w „optymalnej”
architekturze środowiska informatycznego. Wiecie jakiej. SOA. :)
Zakończenie: Podejście procesowe
Podejście „procesowe” do analizy w Excelu wymaga wypracowania:
1) koncepcji tego procesu (co się będzie kryło pod „dwoma kliknięciami”),
2) architektury środowiska: (kluczowe składniki i ich wzajemne relacje, z Excelem, integralnym składnikiem środowiska a nie marginalizowanym wyrzutkiem) ,
3) założeń działania na platformie analizy, by ten proces realizować i wykorzystać jego atuty (kompetencje analizy na platformie)
Jeśli uważnie przeanalizujemy te warunki, stanie się
oczywiste, że żaden specjalista BI, informatyk ani pyszny z powodu swoich kompetencji
ale bezmyślny metodologicznie power –
user nie pomoże analitykowi. Analityk musi sam sobie pomóc.
Edycja II studiów trwa. Będziemy
raportować.
-------------------------------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------------------------------
* ”Poganie” czyli:
·
tzn. „profesjonaliści” spod znaku BI – czyli:
o
konsultanci,
o
prezenterzy na pokazach perswazyjnych o
wyższości BI nad resztą świata,
o
informatycy
·
oraz różne osoby dumne z powodu przebywania w
tak wytwornym towarzystwie, zwani w literaturze wdzięcznym terminem „pożyteczni
idioci”
a nawet
·
inne trolle z cenzusem i z profesjonalnymi
profilami,
z z których niektórzy, co
bardziej zawzięci przedstawiciele, sprowokowani lub nie, wykazują zadziwiającą
agresję posuwając się do szczawiowej frazy(„kłamstwo i pie…!”), okazując pogardę
(„fałszywy specjalista”) lub lekceważenie („wynalazek koła”).
Dobre studia to może informatyka? na tej uczelni http://www.wseiz.pl/pl/studia/wydzial-zarzadzania/informatyka warto taki kierunek podjąć. Mają specjalistyczną kadrę naukową, idealne warunki do zdobywania wiedzy dla studentów. Lokalizacja także jest plusem, kto nie chciałby studiować w stolicy kraju? Z całej Polski mają studentów tak naprawdę.
OdpowiedzUsuń